Paradoks amerykański

Wielu ludziom od dawna znane jest pojęcie paradoksu grenlandzkiego (jedzą tłusto i nie umierają z powodu chorób sercowo-naczyniowych) i francuskiego (mimo diety dalekiej od ideału, Francuzi mają zdrowe serca – jego odkrywca  Serge Renaud zmarł całkiem niedawno, bo 28  października 2012 r). Znacznie mniej osób wie o paradoksach: amerykańskim i izraelskim. Na czym one polegają? Zajmijmy się pierwszym z nich.

Dla wielu z nas, Stany Zjednoczone to miejsce, w którym nieprzerwanie od wielu lat panuje epidemia otyłości. Myślenie o tym regionie naszej planety podsuwa skojarzenia ze śmieciowym jedzeniem, stronieniem od ruchu, na rzecz spędzania czasu głównie przed telewizorem. Oczywiście nie dotyczy to osób publicznych. Te, dokładają wszelkich starań, by wyglądać naprawdę olśniewająco.

Choć ogromna liczba obywateli USA żywi się głównie gotowymi daniami typu fast food, okazuje się, że na przestrzeni dwudziestu czterech lat konsumpcja tłuszczów w tym kraju wcale nie wzrosła. Przeciwnie, spadła. I to aż o 11%. Obniżyło się też spożycie kalorii. Mimo to, w tym samym czasie o 31% wzrosła… otyłość! Możesz zapytać: Jak to możliwe? Jak się okazuje, zjawisko, które nazwano „amerykańskim paradoksem” przedostało się już przez ocean i na dobre rozpanoszyło także u nas, na starym kontynencie. Tym bardziej warto przyjrzeć się temu o co w nim chodzi, na czym polega.

Jako pierwsi, rozwiązanie tej niełatwej zagadki znaleźli naukowcy francuscy. Jeden z nich, Gerard Milhaud, uznał że musi być coś, co do tej pory bagatelizowano.

Błyskotliwy starszy pan nie przeczy, że ogromne rzesze amerykańskich nastolatków nie znają smaku domowego jedzenia.  Zgadza się z tym, że wielu dorosłych jada byle szybciej i byle co „na mieście” a po powrocie do domu relaksuje się przed telewizorem z więcej niż jedną torebką chipsów, pudłem popcornu i obowiązkowej, dużej porcji Coli. Natomiast zwraca uwagę na to, że …

Podwoiła się ilość tkanki tłuszczowej u dzieci poniżej pierwszego roku życia! A czy niemowlęta można obarczać skutkami śmieciowego jedzenia? Pojadania między posiłkami? Przesiadywania przed telewizorem? Brakiem ruchu? One nie mają wyboru. Najczęściej otrzymują mleko. Jeśli nie matki, to inne, ale zawsze mleko. I co ważne, niemowlęta w odróżnieniu od dzieci, młodzieży i dorosłych, raczej nie są przekarmiane.

Gerard Aihaud i jego przyjaciel Phillippe Guesnet, udowodnili, że winę za niemowlęcą otyłość ponosi nie co innego jak jakość mleka, a dokładniej, panująca między jego składnikami, nierównowaga. Czy kiedyś było inaczej? Tak. Kiedyś krowa rodziła cielę wiosną czyli w porze roku, kiedy trawa była najlepszej jakości. Dzięki temu mleko przez kilka najbliższych miesięcy, aż do późnego lata, obfitowało w niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe Omega – 3. Bogate w nie, były również jego pochodne czyli masło, śmietana, jogurt czy ser. Nie brakowało ich także w wołowinie i w jajkach skubiących tę samą, soczystą trawę „szczęśliwych” kur.

Problem zaczął się w momencie, gdy w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia, ze względu na coraz większy popyt na produkty mleczne i mięsne, w ich produkcji zaczęto szukać dróg na skróty. Problem zaczął się w momencie, kiedy zamiast trawy, głównymi składnikami diety bydła stały się kukurydza, pszenica i soja. Niestety nie zawierały one kwasów Omega – 3. Za to Omega – 6 owszem i to w obfitości. Kwasy oznaczone szóstką nie są zupełnie niepotrzebne. Kłopot pojawia się wówczas, gdy występują w niewłaściwych proporcjach dla tych sygnowanych trójką. Idealna to 1:1. Jeśli bydło żywi się wymienionymi wyżej ziarnami, zamiast stosunku bliskiego 1:1 (w mięsie, mleku zwierząt żywionych trawą, a także jajach kur grzebiących), nierównowaga w naszych organizmach jest dramatyczna. Sięga od 1:15 do aż 1:40!

Co dzieje się w organizmie za sprawą kwasów Omega – 6?

To one uczestniczą w gromadzeniu tłuszczu, w utwardzaniu komórek, w nadmiernym krzepnięciu krwi, inicjowaniu i rozwoju procesów zapalnych w odpowiedzi na wszelką agresję z zewnątrz. Począwszy od przyjścia dziecka na świat, przez całe jego życie stymulują powstawanie komórek tłuszczowych. Kwasy Omega–3 działają dokładnie odwrotnie. Przeciwdziałają wytwarzaniu komórek tłuszczowych, sprawiają, że ściany komórkowe stają się elastyczne, mają ogromny wkład w prawidłowy rozwój układu nerwowego i zapobiegają wszelkim zapaleniom.

Zajmujący się badaniem przyczyn otyłości u niemowląt, francuski uczony udowodnił, że nie tyle powinna zostać zmieniona dieta nasza, co karmiących nas zwierząt. To przede wszystkim one powinny otrzymywać pożywienie zbilansowane. Rozwiązaniem byłoby podawanie im odpowiednio przygotowanego siemienia lnianego, które jako jedyne ziarno posiada aż trzykrotnie więcej kwasów Omega – 3 niż Omega – 6.

Myślę, że liczenie na to, iż w ciągu najbliższych lat coś się w tym względzie zmieni, byłoby naiwnością. Dlatego każdy z nas musi przedsięwziąć środki najlepsze dla siebie. Moja rodzina ponad dwa miesiące temu zrezygnowała z jedzenia mięsa (mimo posiadania grupy krwi 0, a dzięki temu całkiem dobrego radzenia sobie z trawieniem wołowiny). Ponieważ nie mamy dostępu do takiego, które nie wyrządzałoby szkody (o dziczyznę też raczej trudno) postanowiliśmy wykluczyć je ze swojej diety. Z mlekiem i nabiałem w ogóle, rozstaliśmy się przed laty. A Ty co zrobisz dla swojego zdrowia?

PS1

Więcej na temat kwasów Omega-3 przeczytasz we wpisach z 10 i 11 maja 2012:

– Im więcej tłuszczu, tym lepiej (dotyczy paradoksu grenlandzkiego)

Chudnij zdrowo z Omega-3

– Ryby najlepszymi „przyjaciółmi” po zawale

– Łatwiejsze oddychanie z Omega-3

Całe archiwum w prawym dolnym rogu strony.

PS2

Ilustracja została zaczerpnięta z książki „Antyrak”.

1 myśl na “Paradoks amerykański”

  1. Pięknie. Ale nie ma słowa o tym czym słodzą – czyli kukurydzianym fruktozowym syropie.że spożywanie coraz większych ilości fruktozy może mieć katastrofalne skutki metaboliczne.
    Fruktoza jest bowiem metabolizowana przede wszystkim w wątrobie (w przeciwieństwie do glukozy, która jest też zużywana w innych tkankach). Nadmiar tego cukru nasila w wątrobie produkcję dużych ilości trójglicerydów – tłuszczów, które przyczyniają się m.in. do rozwoju miażdżycy naczyń, otyłości oraz mają silny związek z brakiem wrażliwości tkanek na insulinę (tzw. insulinooporność), co jest czynnikiem ryzyka cukrzycy typu II.
    Czyli prawda jest szersza niż ujęta – nie ma widocznie w stanach tak dużo grantów aby zbadać prawdę – zwłaszcza tak szkodliwą dla ich przemysłu.

Skomentuj Wojtek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *