Paradoks Masajów

Kolejną populacją, na którą zwrócili uwagę naukowcy są Masajowie. Oczywiście źródłem tej „nielogiczności” czy jak wolimy paradoksu, jest podstawa ich diety czyli produkty pochodzenia zwierzęcego. Skoro 65% pochłanianych przez nich codziennie  kalorii pochodzi z tłuszczów zwierzęcych, powinni masowo zapadać na hipercholesterolemię, miażdżycę, wysokie ciśnienie i zawały czy udary. Tak się jednak nie dzieje. Są zdrowi, sprawni a jeśli już umierają, to na skutek chorób zakaźnych (m.in. tyfus, malarię), wojen i za sprawą dzikich zwierząt.

 Żeby wytłumaczyć tę „niedorzeczność”, badaniami zajął się naukowiec z uniwersytetu w Montrealu, niejaki Timothy Johns. Okazało się, że sedno tkwi w sposobie przyrządzania posiłków. Do wszystkich, zarówno mięsnych jak i mlecznych dodają roślinną korę, korzenie i zioła. Również wszelkie przekąski opierają się na kawałkach kory i korzeniach. W skład przygotowywanych przez nich dań regularnie wchodzi więcej niż 20 roślin, z których wszystkie bogate są w przeciwutleniacze.

Oczywiście swoje zwierzęta karmią roślinami pozyskanymi bezpośrednio z sawanny, więc nie wchodzi w grę (tak jak w przypadku paradoksu amerykańskiego) nierównowaga w zakresie kwasów Omega – 3 i Omega – 6. Mimo że masajskie posiłki ociekają tłuszczem, ze względu na dużą zawartość w nich roślinnych antyoksydantów, półkoczowniczy lud, który nie uprawia roli i nawet nie je owoców, nie musi obawiać się incydentów naczyniowo – sercowych.

1 myśl na “Paradoks Masajów”

  1. tylko jeszcze jedno – oni po prostu się ruszają i tłuszcze spalają. Nie siedzą przed komputerem ani w samochodzie itd – tu jest sedno moim zdaniem. No ale cóż naukowcy nie potrafią dobrze zmierzyć ilości wysiłku fizycznego i ten element porównać – łatwiej stacjonarnie dietę badać

Skomentuj Wojtek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *